sobota, 3 stycznia 2015

To będzie post wychwalający pod niebiosa mojego ulubionego autora książek Stephen'a Kinga.


Pierwszą jego książką, która wpadła mi w ręcę było 'Miasteczko Salem', miałam 19 lat i byłam przerażona, bałam się i jednocześnie chciałam dalej w nią brnąć i brnąć, to tak jak z horrorami, kiedy zakrywasz oczy, ale ciągle spoglądasz przez palce. Uwielbiam te wszystkie historie z wampirami, stukostrachami, duchami, 'cosiem', uwielbiam odkrywać tajemnice kolejnego miasteczka w stanie Maine, w USA, które nagle z nadzwyczajnych przyczyn, zostaję odcięte od świata i ludzie zacznają pokazywać swoje prawdziwe oblicza. Naprawdę nie wiem jak w zdrowym umyśle człowieka może zrodzić się tyle 'pokopanych' pomysłów na książki. 


King nie piszę tylko o nadprzyrodzonych zjawiskach, o nie. Piszę także o ludziach złych na wskroś, którzy są milion razy bardziej przerażający niż zjawy. Jest jedna jego książka, która wstrząsnęła mną na długo, znacie to uczucie kiedy kończycie czytać, a kolejna książka czeka, ale coś w poprzedniej zawładnęło Wami bezgranicznie i nie potraficie jeszcze wydostać się z tego świata (kac książkowy?). 'Historia Lisey' opętała mój umysł na bardzo długo i jest to jedna z dwóch najważniejszych książek w moim życiu. 


Zawsze czekam jak na szpilkach na kolejną, uwielbiam ten stan kiedy zaczynam jego nową książke. Jestem naprawdę zdrowo rąbnięta. 

1 komentarz:

  1. Wiesz, że ja nie przeczytałam jeszcze żadnej jego książki. Może mogłabyś mi jakąś pożyczyć na kilka tygodni? ;)

    OdpowiedzUsuń

sandra. Obsługiwane przez usługę Blogger.